Po przeciwnych stronach okrągłego oczka wodnego usiadły dwie kobiety. Ta na pierwszym planie, w niebieskiej sukience i z wysoko zaczesanym kokiem, o smukłej szyi i wąskiej talii, siedzi w niezbyt wygodnej pozycji. Podąża wzrokiem za czarnym kotem, który chyba właśnie zauważył coś, co go zaintrygowało, nastawił nawet swe czarne uszy.
Kobieta po drugiej stronie basenu obserwuje tę pierwszą. Obok niej, w centrum obrazu, znalazła się maska lub rzeźba przedstawiająca głowę rogatego zwierzęcia. Ta maska wyraźnie tu nie pasuje. Nie wiadomo, w jaki sposób unosi się akurat w tym miejscu, wydaje się zbyt duża w porównaniu do innych elementów obrazu. Jakby podkreślała sam fakt, że obraz jest płaski i wszystko, na co patrzymy, jest płaskie, umowne, wymyślone. Że to rodzaj kolażu, układanki motywów.
Prawy brzeg obrazu zajmuje niebieska kotara. Najwyraźniej coś przesłania; kotara zawsze oznacza jakąś tajemnicę. Ale może stało się coś innego – może właśnie coś zostało odsłonięte?
Taką scenę Kinga Nowak przedstawiła na jednym ze swych ostatnich obrazów, zatytułowanym Ciepłe źródło.
Nowak, zwłaszcza w najnowszych obrazach, maluje dosyć schematycznie, nie skupia się na detalach. Buduje pejzaż i głębię za pomocą prostych geometrycznych elementów. Mimo to udaje się jej wprowadzać do swych kompozycji aurę ezoteryki, spokoju, harmonii.
Im dłużej przyglądam się Ciepłemu źródłu, tym bardziej odnoszę wrażenie, że obraz przedstawia oko, którego źrenicą jest okrągłe źródło. I chociaż sytuacja mogłaby uchodzić za typową, sielankową, nawet urlopową scenkę, w tym wielkim oku ma miejsce jakiś rytuał. Ziemia otworzyła swe ogromne oko i patrzy.
Oko świata
Za klucz do twórczości Nowak uznaję obraz Padmasana (2022), który pod wieloma względami przypomina Ciepłe źródło. Również tutaj w centrum kompozycji znajduje się oczko wodne, które jest jednocześnie wielkim ludzkim okiem. Sam kształt stawu o błękitnej wodzie przypomina oko. Jego źrenicą jest zaś odbijające się w wodzie słońce.
Już w starożytności oko oznaczało boga, światło, wiedzę. W hieroglifach egipskich służyło na oznaczenie bogów słońca: Ozyrysa i Horusa. Może być też symbolem życia. Chrześcijaństwo ma swoje Oko Opatrzności. W buddyzmie zaś Budda jest „okiem świata”.
To ostatnie odczytanie jest z pewnością najbliższe obrazowi Padmasana. Oto ziemia otwiera swe oko i w duchowym połączeniu dzieli się z nami swoją wiedzą. Wokół oka-stawu rozciąga się na wpół pustynny pejzaż. Przy brzegu stoi okapi, przyszło się napoić. Pagórki w lewym górnym rogu są być może starożytnymi piramidami, które z biegiem wieków uległy erozji. Wskazują na to ich stożkowate kształty. Tytuł obrazu to zarazem nazwa jednej z najpopularniejszych figur jogi, zwanej częściej Kwiatem Lotosu. To w tej pozycji znajduje się postać medytująca nad stawem. Otacza ją jej aura, jakby dusza odrywała się od ciała.
Padmasana to obraz o harmonii, łączności człowieka z przyrodą i światem duchowym, o jedności życia na ziemi. Nic jej tu nie zakłóca. Artystka buduje tę harmonię także za pomocą barw i prostej kompozycji obrazu. Wszystko ulega tu uproszczeniu, a pejzaż – wręcz geometryzacji.
Niewielu jest dzisiaj malarzy, może nawet artystów w ogóle, których artystyczna wizja byłaby tak pogodna jak twórczość Nowak z ostatniej dekady. I nie chodzi mi o to, że w jej pejzażach niebo jest zawsze przejrzyste. Jej obrazy, zwłaszcza ostatnie, przesiąknięte są harmonią, spokojem. Niektóre z nich nazwałbym wręcz medytacyjnymi. – Jakby kryła się w nich obietnica większej transcendentalnej prawdy, na którą być może nie jesteśmy jeszcze gotowi. Wyjściową emocją jest zazwyczaj afirmacja.
Rytuały
Artystka wyjątkowo upodobała sobie sceny dziejące się nad zbiornikami wodnymi, w szczególności zaś – basenami. Prostokątny basen, zazwyczaj przedstawiony za pomocą kilku figur geometrycznych, może stanowić tło dla portretowanych osób (Dziedzictwo, 2019) lub odgrywać bardziej symboliczną rolę. Nowak powracała do tego motywu w obrazach zatytułowanych nazwami pór dnia: Świt (2016), Zmierzch (2016), Noc (2018). Podobny nastrój panuje też w nadmorskiej scenie obrazu Nów (2018/2021).
Rolę basenu w twórczości Nowak zdefiniował jednak jej wcześniejszy obraz, zatytułowany Zanurzenie (2013). Niby nie ma nic bardziej oczywistego niż basen, który jest stałym elementem wakacyjnego pejzażu ciepłych krajów. Jednak u Nowak staje się miejscem ablucji, trudnego do zdefiniowania rytuału. Podkreśla to zresztą sam tytuł obrazu. W wodzie zanurza się tu kobieta w fioletowym stroju kąpielowym. Ma na głowie afrykańską maskę. Druga kobieta w masce na pierwszym planie, po prawej, robi masaż głowy leżącej postaci. Przy skraju basenu siedzi też w hieratycznej pozie pies o wysokich, nastawionych uszach, którego głowę otacza świetlisty nimb1. Aury tajemniczości znowu dopełnia tu krwistoczerwona kotara, zasłaniająca prawy brzeg płótna.
Jak zdradza artystka, ta scena jej się po prostu przyśniła – białe kobiety w afrykańskich maskach, z których jedna masuje leżącą czarną kobietę. W rozmowie dodaje jednocześnie, że sen był bardziej erotyczny, zmysłowy2.
Do prawie identycznej kompozycji Nowak powróciła trzy lata później w obrazie Zmierzch, znacznie ją jednak upraszczając i zmieniając pozycję psa. Tu scena basenowa stała się bardziej geometryczna. Artystka podkreśliła też porę dnia. Pendant do Zmierzchu stanowi zaś Świt. Nowak ukazała na tym obrazie drugą, lewą stronę basenu. Góry w tle przeszły w nadmorski krajobraz. Zmieniło się zwierzę. Odpowiednikiem kotary stał się biały parawan przy lewej krawędzi obrazu. Niezmiennie w basenie zanurza się kobieta o twarzy zakrytej maską. Te dwa obrazy zdają się wyznaczać rytm przyrody. Rytuał zanurzenia wyznacza powracający rytm: powitanie i pożegnanie słońca.
Z kolei Noc rządzi się swymi własnymi rytuałami. Pojawiają się tu inne postacie. Chociaż w basenie – tym razem jeszcze bardziej zgeometryzowanym i mniej szczegółowo zdefiniowanym – wciąż zanurza się kobieta w masce. Na krawędzi znajduje się inna, enigmatyczna postać, którą można by określić zarówno jako rzeźbę, jak i rzeźbiarza.
Morze Śródziemne
Nowak nie zawsze malowała w ten sposób. W 2010 roku jej malarstwo uległo decydującej przemianie. Artystka wypracowała wówczas nową formułę malarską, opartą na wyobrażeniowych kompozycjach ze skrótowo potraktowanym pejzażem i postaciami.
W swych obrazach Nowak kreuje fantastyczne, zazwyczaj zaskakujące sytuacje: ludzie i zwierzęta spotykają się ze sobą w otoczeniu przyrody, zawsze na zewnątrz. Artystka właściwie zarzuciła malowanie sytuacji w zamkniętych pomieszczeniach. Wszystko dzieje się w otoczeniu przyrody, na tle krajobrazu, często z daleką perspektywą. Ludzie stanowią po prostu element kompozycji, w których poza nimi pojawia się szereg odniesień i cytatów z dzieł sztuki – bardzo często poznawanej w europejskich muzeach sztuki starogreckiej i krajów Afryki – czasami widocznych na pierwszy rzut oka, czasem ukrytych.
Dlatego obrazy Nowak są niezwykle statyczne, czasami wręcz hieratyczne. Sceny wydają się zatrzymane w czasie. Każdy człowiek, każdy element – czy to cytat ze sztuki afrykańskiej, czy wytwór wyobraźni artystki – ma swoje przypisane miejsce.
Nawet jeśli osoby dają się zidentyfikować (czasem są to rodzina i przyjaciele malarki), artystce wyraźnie nie chodzi o podkreślenie ich tożsamości3. Nawet jeśli źródłem obrazów bywały konkretne sytuacje z jej życia czy zdjęcia z wakacji4, te pierwotne inspiracje gubiły się, tracąc na znaczeniu w procesie malarskim. Podobnie rzecz ma się z używanymi przez nią artefaktami – możemy je znać, ale nie musimy.
Zawsze mamy jednak wrażenie, że obrazy Nowak przenoszą nas geograficznie i duchowo w odległe regiony. Pejzaż jest niezmiennie śródziemnomorski. To echo podróży na południe Europy: do Grecji, Włoch, na śródziemnomorskie wyspy.
Większość z obrazów Nowak, chociaż zazwyczaj pojawiają się na nich postacie, to pejzaże. Przedstawiają górzysty, nadmorski krajobraz. Jasne barwy wskazują na typowo południową paletę, w poszukiwaniu której artyści w XVIII i XIX wieku odbywali Grand Tour do Włoch. Z tymi wędrówkami łączyło się również odwiedzanie zabytków starożytności, starogreckich i starorzymskich świątyń i amfiteatrów. Te elementy również pojawiają się w obrazach Nowak. Czasami są to nawet bardzo konkretne, dające się określić miejsca, jak Pompeje (Archeologia, 2012; Pompeje, 2012), Knossos (Źródło, 2014) i Matala (Matala, 2015) na Krecie czy amfiteatr w Taorminie na Sycylii (Taormina, 2022). Wielokrotnie powracają w jej obrazach starogreckie rzeźby, np. lwy z Delos (Nów, 2018/2021; Dziedzictwo, 2019). W postaciach z wcześniejszych obrazów rozpoznajemy zaś po prostu turystów (Pompeje, 2012; Kozy, 2013).
Sfera duchowa, symboliczna jest trudniejsza do zdefiniowania, ale to ona decyduje o wymowie malarstwa Nowak.
Maski
Kluczem do zrozumienia, skąd się biorą niektóre motywy na jej obrazach, są wydarzenia z dzieciństwa artystki. Pierwsze lata życia spędziła w Olkuszu. Jako dziecko miała okazję obserwować, jak w tym niedużym mieście grupa zapaleńców skupionych wokół Bogdana Szczygła, lekarza i kolekcjonera, zajmuje się jego zbiorami sztuki afrykańskiej i marzy o wyjeździe do Afryki. Do tej grupy należała ciotka artystki Zofia Zbieg.
Szczygieł sporo czasu spędził w Nigrze, skąd przywiózł pokaźny zbiór rzeźb i innych artefaktów. Z jego zbiorów w Olkuszu powstało w salach dawnego szpitala Muzeum Afrykanistyczne, istniejące do dziś5. Stąd też wziął się pomysł na wyprawę olkuszan do Afryki, która – mimo że planowano ją w detalach – nigdy nie doszła do skutku. Spotykali się również w domu, w którym mieszkała Kinga, a planowana podróż stała się niemal mitycznym elementem dzieciństwa artystki.
Wtedy, gdy miała 6–7 lat, eksponaty, które do dziś można oglądać w olkuskim muzeum, miała na wyciągnięcie ręki. Grupa z doktorem Szczygłem na czele przygotowywała właśnie ekspozycję. Wśród pamiątek artystki można znaleźć zdjęcie jej ciotki w nakryciu głowy Tuaregów, znajdującym się dziś w muzeum. Kinga nazywała ją Szarakiem, to ona była jej łącznikiem ze światem fascynatów sztuki afrykańskiej. Niespełnione marzenie o afrykańskiej podróży przybrało formę „afrykańskiego” muralu, który Nowak jako młoda artystka namalowała cioci w łazience jej mieszkania. Obraz Łapacz snów (2014) z postacią przypominającą szarego zająca jest ukrytym portretem cioci-Szaraka6.
Pewne ślady tych historii można odnaleźć na wcześniejszych obrazach Nowak, zwłaszcza w cyklu Zbieżanka (2004–2007), w którym analizowała własne dzieciństwo, malując siebie jako małą dziewczynkę i przywołując dzieje własnej rodziny, złożonej głównie ze wspierających się nawzajem kobiet. Obok choroby ciotki i swojej własnej alergii, w mniej bezpośredni sposób Nowak ilustrowała też zawiłe losy swojej rodziny. Na obrazie Telefon (2006) przedstawiła siebie jako małą dziewczynkę rozmawiającą przez telefon na tapczanie w swoim pokoju; na półce regału po lewej stronie można dostrzec niewielką afrykańską maskę.
Intuicyjnie tę właśnie maskę, obiekt stanowiący immanentną część jej dzieciństwa, Nowak postanowiła zreprodukować na pierwszej stronie niewielkiego katalogu podsumowującego wystawy, na których prezentowała ów cykl7. Poza faktem, że wprawne oko może dostrzec ten obiekt kilka stron dalej na reprodukcji obrazu, nic w tym katalogu nie wyjaśniało jeszcze, co takiego robiła afrykańska maska w domu małej Kingi.
Wspomnienia i fascynacja sztuką afrykańską powróciły, gdy jako studentka w 1996 roku odwiedziła wystawę Africa w Martin Gropius Bau w Berlinie. Jej monumentalny katalog do dzisiaj towarzyszy artystce8. To z jego kart pochodzi większość afrykańskich artefaktów na obrazach, które namalowała w ostatnich kilkunastu latach.
Gargantuiczne koty
Pierwszym obrazem, którym Nowak przeformułowała swoje malarstwo, były Koty (2010). Jak sama mówi, ta nowa formuła przyszła nagle, impuls pochodził z niewiele wcześniejszego wyjazdu do Grecji. Był to też pierwszy obraz, który namalowała w nowej pracowni, bardziej słonecznej i przestronnej. Artystka zdradza też, że czuła „potrzebę stworzenia w sobie innej przestrzeni niż ta, którą widzę za oknem”.
Już w Kotach zapanowało iście śródziemnomorskie światło, nazywane przez Nowak w skrócie „światłem w zenicie”, oraz leniwy klimat wakacji. Artystka wypracowała tu nowy rodzaj realizmu, w którym uczytelnia poszczególne elementy kompozycji, postacie ludzkie i zwierzęta traktując dosyć sumarycznie. Jej obrazy nie są odtworzeniem danej sytuacji czy widoku, mimo że wciąż posługuje się fotografią jako inspiracją. Góra oraz zwierzęta w Kotach zostały przez nią wcześniej sfotografowane. Jednak Nowak nie odtwarza ich wiernie: przekształca, sama buduje kompozycję. Wynikiem jest sytuacja, która nie mogłaby mieć miejsca; artystka swobodnie gra różnymi elementami i ich skalą. Przecież te koty są prawie tak wysokie jak góra!
Góra, być może uśpiony wulkan, widnieje w centrum obrazu o formacie zbliżonym do kwadratu. Skrzydło samolotowe wchodzące w jego kadr w lewym górnym rogu sugeruje, że my, obserwatorzy, widzimy tę scenę z lotu ptaka. U podnóża góry stoją jednak wspomniane dwa koty: czarna samica, która niedawno powiła młode, oraz drugi kot, ryży, pręgowany, z podniesionym ogonem, rzucają długie cienie. Inne elementy też zdają się do siebie nie pasować. Skrzydło samolotu jest zbyt małe, fale morza w tle – zbyt duże. To wszystko nie wprowadza jednak niepokoju, a koty, mimo swej skali, nie są groźne. To raczej gra, zabawa.
W obrazie Koty Nowak zaczęła kreować własną malarską rzeczywistość, rządzącą się swoimi specyficznymi prawami i budowaną za pomocą konkretnego alfabetu środków artystycznych, która jest przekształcana lub doprecyzowywana z każdym kolejnym płótnem. Zawsze zdajemy sobie też sprawę, że ten świat nie kończy się na kadrze obrazu, lecz rozpościera dużo, dużo dalej.
Przeskalowanie jest często stosowanym przez artystkę narzędziem. Drobne zaburzenia skali pojawiają się na większości jej obrazów. Większe niż w rzeczywistości mogą być właśnie powracające wielokrotnie koty9 – jak na obrazie Wielki kot (2015), w którym ogromne ciało zwierzęcia zlewa się z pomarańczowym nadmorskim pagórkiem. – Do tego stopnia, że nie od razu się tego kota zauważa. To kot-góra. Mrużąc oczy, łypie na postacie w prawym dolnym rogu obrazu, częściowo zdestruowane starogreckie rzeźby (Nowak przedstawiła tu m.in. upadłego trojańskiego wojownika ze świątyni Afai, którego dziś można oglądać w monachijskiej Gliptotece).
Pigmalion
Pod względem gry skalą warto zwrócić uwagę na obraz Serwal i dziewczyna (2022). Oto naga kobieta, która jest cytatem z obrazów Kazimierza Mikulskiego, wychodzi z wody jeziora. W porównaniu z otoczeniem, staje się olbrzymką, jest większa niż otaczające jezioro góry. Jedno ze wzgórz okazuje się jednak kobiecą dłonią z pomalowanymi na czerwono paznokciami. Ta dłoń wydaje się z kolei zaczerpnięta z obrazów Toma Wesselmanna. Gdy dostrzeże się dłoń, wody jeziora zaczynają przypominać aksamitny materiał, gładzony przez jej palce. Co u Wesselmanna byłoby papierosem trzymanym przez kobiecą dłoń, tu jest ogniskiem, które pali się gdzieś w lesie u podnóża wzgórza. Dym unosi się spiralnie ku niebu. Na pierwszym planie znajduje się serwal, dziko żyjący kot afrykański, dzięki czarnym pręgom i cętkom przypominający geparda.
Gdy zaczynamy rozbierać tę kompozycję na czynniki pierwsze, zbudowany przez artystkę świat rozpada się, tak bardzo różne są skale, które jednocześnie tu funkcjonują. Cytat z twórczości amerykańskiego artysty wskazywać może na jedno ze źródeł takiej przestrzennej gry – amerykański pop art, w którym przez powiększenie skali codzienne przedmioty nabierały szczególnych znaczeń, chociażby w twórczości Claesa Oldenburga.
W podobny sposób na obrazie Instrument (2012) Nowak powiększyła afrykański instrument o antropomorficznym kształcie. Pierwowzór jest raczej niewielki: to półmetrowej długości instrument mbira, który można oglądać w kolekcji American Museum of Natural History w Nowym Jorku, używany przez lud Azande (żyjący m.in. w Demokratycznej Republice Konga). Prawdopodobnie przedstawia kobietę w tańcu. Malarka na obrazie powiększyła go jednak do rozmiarów dorosłego człowieka. – Tak, że przewiązana ręcznikiem wczasowiczka, która została ukazana za nim, wydaje się stać nad martwym człowiekiem, z rozciągniętymi kończynami. Tylko koty – znowu koty! – pozostają zupełnie na niego obojętne.
Instrument ukazuje niebagatelną rolę, jaką w obrazach Nowak grają afrykańskie rzeźby i maski czy starogreckie posągi. Jakby znajdowały się na granicy życia i śmierci, świata realnego i fantastycznego. Mogą uchodzić zarówno za postacie, na równi z ukazanymi w kompozycji ludźmi, jak i martwe obiekty, ale o szczególnej mocy. Ni to żywym człowiekiem, ni to rzeźbą pozostają: Artemida (2022), figury z obrazów Noc (2018), Bębniarz (2015) czy rzeźby palące dżointy (Dym, 2015).
Muzeum
Oglądając te obrazy nie można nie brać po uwagę dyskursów postkolonialnych i dekolonizacyjnego impulsu, na które – wreszcie! – otwierają się zachodnie muzea. Na przykład pierwowzorem zwierzęcia na obrazie Świt (2016) jest figura leoparda, pochodząca z królestwa Beninu (dzisiejsza Nigeria). Została zrabowana z miasta Benin, obok licznych innych skarbów, podczas brytyjskiej ekspedycji wojskowej w 1897 roku. Dziś benińskie skarby, zwłaszcza brązy rozsiane po europejskich kolekcjach i muzeach, stanowią przedmiot sporu i znajdują się w centrum dyskusji o konieczności restytucji wielu obiektów z europejskich instytucji do krajów Afryki. Nigeria słusznie domaga się ich zwrotu. Para leopardów, z których jednego namalowała Nowak (pozbawiając go cętek, dlatego bardziej przypomina psa), znajduje się w zbiorach brytyjskiej rodziny królewskiej.
Można powiedzieć, że wykorzystanie przez Nowak dzieł sztuki afrykańskiej balansuje na granicy apropriacji, zawłaszczenia oraz fascynacji, hołdu. Nowak traktuje ten materiał intuicyjnie, czasami czysto wizualnie. Starogreckie rzeźby i afrykańskie maski występują tu na równych zasadach.
Zazwyczaj nie rozpoznajemy, jaką dokładnie rzeźbę Nowak przedstawiła na obrazie lub co ją do tego zainspirowało – zresztą sama artystka nie zawsze dziś dokładnie to pamięta. Jednak możemy bezbłędnie powiedzieć, że są to obiekty z muzeum, pewnie etnograficznego lub antropologicznego, w jednym z dużych miast Europy – British Museum w Londynie, Musée du quai Branly w Paryżu albo Ethnologisches Museum w Berlinie.
Te muzealne tropy zdradza też kilka płócien Nowak. Na obrazie Trip (2014) przedstawiła rzeźbę sfotografowaną w jednym z berlińskich muzeów, dokąd dojechała – również ukazanym w tym kolażowo skonstruowanym obrazie – S-Bahnem. Tytułowy trip może więc być rozumiany jako wycieczka do muzeum. Wychodzące z oczu rzeźbionej głowy wydłużone stożki, przypominające marchewki, wskazywałyby jednak na trip jako odmienne stany świadomości osiągane dzięki wspomagaczom.
Podobnie można interpretować obraz Dym (2015). W kubizującej, geometrycznej kompozycji dostrzec można budynki z berlińskiej Museumsinsel. Są tu również afrykańskie rzeźby i maski, destrukt kobiecego torsu, elementy przyrody. Centralnie umieszczona rzeźba ma w ustach dżointa, a w górę unoszą się czerwone języki dymu. Rodzajem muzealnej kompozycji jest też Monument (2015), na którym Nowak przedstawiła grecką rzeźbioną głowę w nazistowskim hełmie.
To właśnie muzealne artefakty stanowią ważne elementy budowanego przez Nowak krajobrazu, świata, kompozycji płótna. Na obrazie Źródło (2014), umiejscowionym w Knossos na Krecie (ruiny minojskiego pałacu widzimy w lewej partii obrazu), pojawiają się niby naklejone czy wkomponowane w pejzaż obiekty z miejscowego muzeum: głowa byka oraz – trudniejszy do dostrzeżenia – Akrobata. Ten ostatni, częściowo zdestruowana rzeźba z kości słoniowej, pochodząca z XVI wieku p.n.e., został wkomponowany jako fragment gałęzi wchodzącej w kadr obrazu po lewej stronie. Artystka oglądała go w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie.
Pierwowzorem postaci z obrazu Misja (2022) była z kolei Venus Italica, marmurowa rzeźba zamówiona u Antonia Canovy przez Napoleona jako zastępnik „Venus de’ Medici”, przywiezionej do Francji w czasie wojen napoleońskich i umieszczonej w Luwrze, a zwróconej Włochom w 2015 roku (dziś obie rzeźby znajdują się w muzeach Florencji).
Pejzaż z trójkątów
Warto się też bliżej przyjrzeć krajobrazom z opisywanych obrazów. To nigdy nie jest zamglone tło, lecz przestrzenie i skomplikowane bryły budowane z płaskich wielokolorowych figur geometrycznych. Gdyby wyciąć z całości kompozycji niektóre fragmenty tych płócien, stałyby się malarstwem abstrakcyjnym. Nic więc dziwnego, że w naturalny sposób malowany przez nią pejzaż stał się punktem wyjścia dla serii abstrakcji na tekturze. To prace o niewielkim formacie, zazwyczaj wyłamujące się kształtem z regularnego prostokąta czy kwadratu, a często przybierające bardziej skomplikowane formy.
Pozornie wydawało się, że artystka odnalazła tutaj nowy, abstrakcyjny idiom swojej twórczości. Jeśli się jednak bliżej przyjrzy jej malarstwu, okaże się, że i używana przez nią kolorystyka, i abstrakcyjne, geometryczne formy, już wcześniej się w jej obrazach pojawiały. Wyabstrahowanie tych elementów jest więc kolejnym logicznym krokiem.
W dwuwymiarowych pracach na tekturze, przez ażurowe wycięcia, specyficzną fakturę, grubość materiału oraz kształty, Nowak wprowadza problem trzeciego wymiaru. Po płaskim Osiedlu (2015) przyszedł przestrzenny Zamek (2015). Gdy dodatkowo zgina tekturę, tworząc formy trójwymiarowe, następuje ciekawa gra między ażurową, przestrzenną formą a iluzją trzeciego wymiaru, osiąganą dzięki środkom malarskim.
Niektóre z tych prac to ćwiczenia, wprawki, co podkreśla samo ich podłoże – tektura. Ale można je też traktować jako skończone prace, zwłaszcza gdy Nowak prowadzi subtelną grę między abstrakcją a sugestią przedstawieniowości. – Lub gdy po prostu za pomocą wycinanej i malowanej tektury zaczyna przedstawiać postacie lub ich grupy (np. Odyseusz, 2015).
Osobną dziedziną tej twórczości stały się formy z metalu – z wycinanej, giętej i łączonej w trójwymiarowe, abstrakcyjne formy blachy – realizowane zarówno jako małe rzeźby, jak i duże formy przestrzenne (wszystkie mają swoje pierwowzory w tekturowych studiach). Największymi realizacjami tego typu są Anamorfozy, odsłonięte jesienią 2019 roku w ogrodzie obok Muzeum Fotografii w Krakowie (MuFo), oraz półprzezroczysta realizacja na Wawelu, zainaugurowana na początku 2023 roku. W MuFo są to dwie formy, pomalowane na podstawowe kolory, jedna oparta na figurze koła, druga – kwadratu, zmieniające się w zależności od miejsca obserwacji, i w najprostszym odczytaniu, odnoszące się do kadrowania, podstawowego zadania fotografa. W realizacji Wyspia obok zamku wawelskiego artystka wykorzystała z kolei przezroczyste, różnokolorowe tafle szkła.
Ten język geometrii, wywodzący się ze sposobu malowania pejzaży, okazuje się u Nowak niezwykle płodny. W formie pomalowanych w trójkąty parawanów próbowała przedstawiać las – na wystawie Polski las w Galerii Białej w Lublinie w 2017 roku. Potrafiła z niego zbudować formy na dziecięcy plac zabaw (jedna z nich przypominała nawet pokemon Pikachu) na adresowanej do dzieci wystawie Co dwie sztuki to nie jedna w warszawskiej Zachęcie w 2020 roku. Użyła go do zbudowania liczb oznaczających kolejne miesiące kalendarza w postaci płaskiego reliefu, który powstał na zlecenie kolekcji Doroty i Tomasza Tworków, oraz projektując plakat XXIII Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena w 2019 roku.
Jak pokazała na wystawie Dramaturgia przestrzeni w węgierskim Debreczynie w 2018 roku, jej formy przestrzenne (małych i dużych rozmiarów) oraz zszyte w geometryczne wzory zasłony świetnie czują się w towarzystwie obrazów figuratywnych.
Podejmując przygodę z abstrakcją, Nowak nigdy nie zarzuciła malarstwa figuratywnego i świata, który w nim wykreowała. I nie ma w tym żadnej sprzeczności czy niekonsekwencji. Znając abstrakcyjną twórczość artystki, tym lepiej rozumie się jej obrazy zamieszkane przez ludzi i ożywione przez przedmioty.
W malarstwie Nowak obiekty wychodzą z muzeum, ożywiają. Historia człowieka i jej ślady w postaci sztuki zaczynają stanowić łącznik między różnymi epokami, między człowiekiem i przyrodą, między otaczającą nas rzeczywistością i obszarami, które wymykają się racjonalnym opisom.
Ten rodzaj harmonii możliwy jest do osiągnięcia tylko w sztuce. Zawsze jednak pozostaje też strefa, która się w obrazie nie mieści, jest przesłonięta lub pozostaje celowo poza płótnem. – Albo to ja jeszcze nie potrafię jej dostrzec.
Przypisy
1. Pierwowzorem tego psa jest staroegipska figura szakala, datowana na 25.–26. dynastę, znajdująca się w zbiorach British Museum w Londynie.
2. Ta informacja oraz wypowiedzi Nowak w niniejszym tekście pochodzą z wywiadu, który przeprowadziłem w pracowni artystki w Krakowie, 18 X 2022.
3. Wyjątkiem są nieliczne portrety namalowane na zamówienie.
4. Na przykład na obrazie Pompeje (2012) Nowak sportretowała siebie, swojego partnera Michała Bratkę oraz rodzinę swoich przyjaciół.
5. Pełna nazwa muzeum brzmi: Muzeum Afrykanistyczne im. Dra Bogdana Szczygła i Bożeny Szczygieł-Gruszyńskiej oraz Kolekcja Sztuki i Malarstwa Czarnej Afryki im. prof. dr Anny i pilota Leona Kubarskich.
6. W głowie postaci namalowanej na obrazie Łapacz snów można się też dopatrzyć maski ndimu grupy etnicznej Makonde z południowej Tanzanii, przechowywanej w Museum für Völkerkunde w Lipsku, którą wcześniej Nowak namalowała na obrazie Kozy (2013).
7. Por. Kinga Nowak. Malarstwo, rysunek, rzeźba, wystawy 2004–2007, 2007.
8. Wystawa Africa pokazywana była w Royal Academy w Londynie (4 X 1995 – 21 I 1996), Martin Gropius Bau w Berlinie (1 III – 1 V 1996) oraz Guggenheim Museum w Nowym Jorku (7 VI – 29 IX 1996). – Por. Africa. The Art of the Continent, red. Tom Phillips, Munich: Prestel 1995.
9.Dlatego nie mogło też zabraknąć prac Kingi Nowak na wystawie Ja, kot w Muzeum Manggha w Krakowie (26 II – 11 IX 2022).
04.2024
Biuro Wystaw Artystycznych in Tarnów
09.2023
Museum of Modern Art in Warsaw
01.2023
The Royal Castle of Wawel, Kraków
10.2021
National Museum in Cracow
10.2020
Centre for the Documentation of the Art of Tadeusz Kantor CRICOTEKA / Copernicus Festival
02.-04.2020
Zachęta – National Gallery of Art, Warsaw
11.2019
MuFo Museum of Photography in Krakow
09.-10.2019
City Art Gallery of Kalisz
06.2019
Opole City
02.-03.2018
MODEM Centre for Modern
and Contemporary Arts, Debrecen, Hungary
12.2017-01.2018
lokal_30 Gallery, Warsaw
Noblistki / Noblists
oil on canvas
150 x 105 cm, 2024